sobota, 8 czerwca 2013

Symbol Rzymu - Koloseum

Koloseum jest niewątpliwie jednym z symboli Rzymu. Jego charakterystyczną sylwetkę trudno pomylić z czymś innym i może tylko Teatr Marcellusa na pierwszy rzut oka kojarzyć się może z tą budowlą. 
Nazwa, której dziś używamy, nie była znana starożytnym. Wówczas Koloseum funkcjonowało jako Amfiteatr Flawiuszy, bo też i wszyscy władcy z tej dynastii mieli swój wkład w jego powstanie.
Budowę rozpoczął Wespazjan, który do władzy doszedł w 69 r. n. e. Po rządach Nerona i wojnie domowej, jaka wybuchła po jego śmierci, skarb rzymski był zrujnowany.  Nowy cesarz przystąpić musiał zatem do reorganizacji finansów, nie cofając się nawet przed opodatkowaniem latryn publicznych. Powiedzieć miał wtedy: Pecunia non olet - Pieniądze nie śmierdzą.
Były jednak dziedziny, na które oszczędny władca pieniędzy nie żałował. Wymienia się tu literaturę, naukę czy sztukę. Na ten przykład, wprowadził Wespazjan finansowanie nauczycieli z kasy publicznej. Sporo też wybudował. Był to bowiem czas, kiedy wzniesione przez siebie gmachy wykorzystywali cesarze dla zyskania sobie popularności i sympatii wśród ludu.Odbudował zatem Wespazjan zniszczony w 69 roku Kapitol, a na pamiątkę zwycięstwa nad żydowskim powstaniem wzniósł świątynię bogini Pokoju na tzw. forum Vespasiani. No i oczywiście Amfiteatr. Na miejsce budowli wybrał cesarz teren sztucznego jeziora, jakie Neron kazał zrobić przy swej rezydencji, nazywanej Złotym Domem (Domus Aurea).
Z chęcią pozostałabym przy Wespazjanie. Budzić on może sympatię, choćby skromnym trybem życia, jaki prowadził, oraz poczuciem humoru. Do syna, Domicjana, który zastępował ojca pod jego nieobecność, pisał: Dziękuję ci, synu, że pozwalasz mi rządzić i jeszcze nie pozbawiłeś władzy. A gdy umierał, kazał się podnieść, bo: Cesarz Rzymian umiera stojąc. Narracja jednak musi biec dalej, nie odstępując zbytnio głównego tematu. Zwłaszcza, że cesarz odszedł z tego świata zanim Amfiteatr ukończono.
Budowę sfinalizowano za panowania jego syna, Tytusa. Gmach był imponujący. Sięgająca 50 metrów elewacja zyskiwała na lekkości dzięki licznym arkadom. Obecnie są one puste, lecz pierwotnie mieściły rzeźby. Do dziś możemy za to podziwiać porządki architektoniczne, jakie występują w elewacji: toskański, joński i koryncki. Na samym szczycie znajdowało się 240 "wyskoków", w których umieszczono maszty, dźwigające velarium. Była to płócienna zasłona, chroniąca od zbyt wielkiego słońca lub deszczu. Tym, czym mógł pochwalić się gmach, był również dobrze rozplanowany system wejść i korytarzy, umożliwiający sprawne zajęcie miejsc przez publiczność.  Ponadto amfiteatr imponował rozmiarami. Zbudowany na planie elipsy, której dłuższa oś ma 188, a krótsza 156 m, mógł pomieścić przeszło 80 tysięcy widzów. Okrągła arena zapewniała walczącym odpowiednią ilość miejsca, a publiczności - dobrą widoczność. 

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że to nie wymiary zadecydowały o nadaniu zabytkowi miana "Koloseum". Nazwa ta utrwaliła się w średniowieczu. Genezę swą ma w kolosie -  ogromnym posągu Nerona, który znajdował się w pobliżu. Dzieło dłuta Zenodora miało 35 m wysokości, a dla jego przesunięcia potrzebnych było 12 par słoni. Bazę cokołu posągu można zobaczyć i dzisiaj, choć muszę przyznać, że obecnie prezentuje się niezbyt imponująco i łatwo ją przeoczyć.
Oddając amfiteatr do użytku, w 80 roku, zorganizował Tytus igrzyska, które trwać miały sto dni. O tym uroczystym otwarciu pisał Swetoniusz: Wydał igrzyska bardzo okazałe, hojnie sypiąc pieniędzmi. Urządził bitwę morską na dawnym miejscu naumachii, tam również zawody gladiatorów. Tego samego dnia pokazał pięć tysięcy dzikich zwierząt wszelkiego rodzaju.
Warto zatrzymać się chwilę przy wspomnianej bitwie morskiej, tym bardziej, że tego rodzaju widowiska organizowane mogły być w Koloseum tylko w początkowym okresie. Pierwszym, który zorganizował tzw. naumachie był Juliusz Cezar. Później urządzali je także Oktawian August, Klaudiusz czy Neron. Walki, w których w charakterze żołnierzy walczyli skazańcy, odbywać się mogły w amfiteatrach lub specjalnie do tego wykopanych basenach. Najczęściej przedstawiały historyczne bitwy, zwłaszcza te stoczone przez Greków.
Organizacja bitew morskich nie należała do tanich, podobnie zresztą jak i innych widowisk. W przypadku tzw. venationes, w których brały udział dzikie zwierzęta, koszty generowało ich sprowadzanie, najczęściej z Afryki. By złapać drapieżnika używano klatki, w której zamieszczano lustro. Zwabione widokiem drugiego osobnika zwierzę wchodziło do pułapki, którą za nim zamykano.
Walki i polowania na zwierzęta odbywały się przedpołudniem, poprzedzając walki gladiatorów.
Same igrzyska gladiatorskie zapowiadano za pomocą rozsyłanych afiszy lub ogłoszeń ściennych. Afisz zawierał nazwiska sławnych gladiatorów, którzy mieli wystąpić, ilość walczących par i rodzaje walk. Należy bowiem wiedzieć, że gladiatorzy różnili się między sobą uzbrojeniem. By służyć przykładem, secutores dysponowali tarczą, hełmem i mieczem i zestawiani byli z retiarii. Ci ostatni walczyli uzbrojeni właściwie tylko w trójząb i miecz. Dzień igrzysk rozpoczynał się uroczystym pochodem, w którym gladiatorzy szli przez miasto. Po walce zwycięzca otrzymywał liść palmowy i jakąś, zapewne niewielką, nagrodę pieniężną. Mógł również zostać obdarowany drewnianym mieczem, który czynił go wolnym.
Jak już wspomniałam, naumachie nie gościły długo na arenie Koloseum. Domicjan, ostatni z Flawiuszów, dokonał bowiem przebudowy obiektu, uniemożliwiającej organizację bitew morskich. Pod areną umieścił system klatek, wind i korytarzy, którymi przemieszczali się bohaterowie przyszłych widowisk - tak ludzie, jak i zwierzęta. W podziemiach znajdowały się także pomieszczenia dla rannych i zabitych gladiatorów.
Wszystkim trzem Flawiuszom zawdzięczamy zatem to majestatycznie i surowo wyrastające ciemne, szerokie Koloseum, jak pisał Gogol. Imponujące jest, jak wielu niszczącym działaniom oparła się ta budowla. Pewien amerykański żołnierz, odwiedzający Rzym tuż po ostatniej wojnie światowej, na widok Koloseum wykrzyknąć miał do kolegi: Mój Boże, popatrz, nawet to zbombardowaliśmy! To oczywiście żart, faktem jest jednak, że Koloseum oparło się nie tylko trzęsieniom ziemi. Przez wieki największe osiągnięcia na polu niszczenia tego pięknego zabytku odnotowała ludzkość.

Już w średniowieczu rodzina Frangipanich uczyniła z Koloseum swój warowny zamek.  W 1084 roku obiekt padł, podobnie jak całe miasto, ofiarą pożaru i grabieży, za którymi stały wojska Henryka IV. Ten niemiecki władca swoich żołnierzy skierował na Wieczne Miasto w efekcie sporu o inwestyturę z papieżem Grzegorzem VII. Zajęcie Rzymu umożliwiło Henrykowi koronację na Świętego Cesarza Niemieckiego.
Gdy wraz z renesansem przyszedł boom budowlany, Koloseum zaczęto traktować jak wielki kamieniołom. Materiały pozyskane w ten barbarzyński sposób wykorzystano do wzniesienia m. in. Palazzo della Cancellaria, Palazzo Farnese czy kościoła św. Augustyna w pobliżu Piazza Navona.
Na szczęście w Amfiteatrze Flawiuszów ludzie nie pojawiali się wyłącznie po to, by grabić. W wieku XIX znajdował się tu punkt widokowy, dziś już właściwie niedostępny. Nie ujrzymy też widoku, jaki się stąd roztaczał - daleko poza miejskie mury. Zakłócają go bowiem powstałe w międzyczasie budowle. Inna jest również atmosfera miejsca. Obecnie Koloseum znajduje się w środku ruchliwego ronda, przez które codziennie mkną setki samochodów i autobusów. W poprzednich stuleciach górowało samotnie nad pastwiskami, willami i ogrodami. Specyficzny klimat tego miejsca, dziś bezpowrotnie spłoszony przez mrowie turystów, przywołuje wspomnienie Chateaubrianda: Kiedy indziej zabrałem ją do Koloseum; był to jeden z owych dni październikowych, które zdarzają się tylko w Rzymie. Z trudem opuściwszy powóz, usiadła na kamieniu naprzeciw jednego z ołtarzy w okręgu budowli. Podniosła oczy, wodziła nimi z wolna po portykach martwych od tylu lat, które tyle śmierci widziały; ruiny, całe w świetle, zdobiły jeżyny i orliki pożółkłe od jesieni. Kobieta, o której mówi, to Pauline de Beaumont, jego kochanka, która zmarła niedługo potem. Pochowana jest w kościele San Luigi dei Francesi, niedaleko Piazza Navona.
Mimo wszystkich kolei losu, jakie przeszło Koloseum, nadal pozostawia niezatarte wrażenie i należy do jednej z najbardziej imponujących rzymskich budowli. Utrwalone zostało w wierszach, prozie, obrazach, ale także w architekturze. Inspirowany Amfiteatrem Palazzo della Civita Italiana, wybudowany na przełomie lat 30. i 40. ubiegłego wieku, nazywany jest "Colosseo Quadrato" - "Kwadratowym Koloseum". Zainteresowani mogą zobaczyć go w dzielnicy EUR (Esposizione Uniwersale di Roma), położonej na południowy zachód od historycznego centrum Wiecznego Miasta.
By esej ten nie przekroczył rozmiarów, wystawiających cierpliwość Czytelnika na próbę, pozwolę sobie w tym miejscu go zakończyć,taką oto rzymską impresją wspomnianego już Chateaubrianda: Luna, uważana za świat zamknięty i skończony, płynęła blada i pustynna nad pustynnym Rzymem, oświetlała ulice bez ludzi, zakątki, place i ogrody, którymi nikt nie chodził, klasztory, gdzie nie słychać głosu mnichów, równie nieme i bezludne jak Koloseum...



 


Literatura:
C. Augias, Sekrety Rzymu, Warszawa 2008;
Swetoniusz, Żywoty Cezarów, t. 2, przekł. J. Niemirska-Pliszczyńska; 
A. Litwornia, Rzym Mickiewicza, Warszawa 2005;
Historia sztuki starożytnej, pod red. A. Czegodajewa, Kraków 1967.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz